Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Janusz Pyda OP: Listy Kasjela

Janusz Pyda OP: Listy Kasjela

Twój podopieczny jest na tym etapie życia duchowego, że powinien zacząć jeść chleb ciemny pełnoziarnisty, a jego wciąż ciągnie do bobofrutów

Twój podopieczny jest na tym etapie życia duchowego, że powinien zacząć jeść chleb ciemny pełnoziarnisty, a jego wciąż ciągnie do bobofrutów - przeczytaj jednen z listów Kasjela z książki o. Janusza Pydy OP, która ukazała się nakładem wydawnictwa wdrodze.pl

o. Janusz Pyda OP

Listy Kasjela

rok wydania: 2014
numer katalogowy: 967
liczba stron: 176
ISBN: 978-83-7033-913-5
format: 123x195
Wydawnictwo: wdrodze.pl

 

List I: O afirmacji i charyzmatycznym "uwielbieniu"

Mój drogi Asjelu,

ostatni list od Ciebie przeczytałem z niemałym zdziwieniem. Chwalisz się tym, co powinno budzić Twój niepokój, aprzynajmniej czujność. Mam nadzieję, że wczasie krótkiej bądź co bądź pracy wśród naszych ziemskich podopiecznych nie zdążyłeś jeszcze nasiąknąć tą bzdurną ideologią, która nakazuje tak zwane „pozytywne nastawienie” iobliguje do dostrzegania dobrych stron wnajgorszym nawet złu. Dzięki tej zpozoru niewinnie iatrakcyjnie brzmiącej ideologii udało się Wydziałowi Indoktrynacji i Propagandy Ministerstwa Kuszenia wsączyć w Boży świat więcej zła, niż byłoby to możliwe, gdyby nasi upadli bracia wywołali kolejną wojnę. Tak, Asjelu, właśnie tak. Hasła izasady zpozoru wyglądające na niewinne inieomal natchnione sprawdza się nie po emocjonalnej reakcji na ich brzmienie, ale obserwując skutki ich konsekwentnego stosowania.

Drzewo poznaje się po owocach. Zasada, aby we wszystkim dostrzegać dobre strony, jest wyjątkowo przewrotna. Co ciekawe, nasi ludzcy podopieczni niewątpliwie odrzuciliby ją wtak zwanym zwykłym życiu, wktórym wciąż jeszcze coś dla nich znaczy zdroworozsądkowy bilans zysków istrat. Czy myślisz na przykład, że Twój podopieczny zgodziłby się na stwierdzenie: „Cóż, choroba nowotworowa nie jest niczym dobrym, ale rzućmy okiem na jej pozytywne strony – można znacznie schudnąć”? Nie sądzę, aby ktokolwiek zaakceptował taki sposób myślenia ido tego postępował zgodnie znim wpraktycznym działaniu. Czy wyobrażasz sobie człowieka, który nie podejmuje terapii, bo dzięki chorobie może schudnąć? Niestety, w życiu duchowym nasi ludzcy podopieczni nie wykazują równie wielkiego przywiązania do zdrowego rozsądku, jak wżyciu codziennym. Bez problemu są w stanie stwierdzić: „Co prawda wspólnota, do której należę, nie do końca podporządkowuje się zwyczajom, Tradycji inauczaniu Kościoła, ale nie da się zaprzeczyć, że dobrze nam się razem modli”, albo: „Cóż, być może współczesna moda na cudowności wwierze oraz dostrzeganie diaboliczności wszędzie, gdzie się tylko da, nie jest czymś do końca normalnym, ale niewątpliwie uwrażliwia świat na wymiar nadprzyrodzony”.

Dlaczego Ci otym wszystkim piszę? Główne powody są dwa. Gdy byłem początkującym aniołem stróżem, od wielu błędów wprowadzeniu ludzi uchroniła mnie korespondencja zZeruelem. Znasz go chyba. Od kiedy został szefem sekcji szkolenia Oddziałów Bożej Opatrzności Indywidualnej, nie ma już czasu na prowadzenie pojedynczych adeptów sztuki stróżowania. Ale kiedyś było inaczej. Zarzucał mnie listami, wktórych krytykował, doradzał, wyśmiewał ipomagał. Bywało nawet – wstyd się przyznać – że złościłem się za to jego, jak wówczas myślałem, wymądrzanie. Teraz widzę, jak dużo mi pomógł swoimi radami. Pisząc do Ciebie, spłacam dług jemu. Apoza tym, dzwonił do mnie wczoraj istwierdził, że zaczynasz go denerwować swoim niedouczeniem. Zagroził, że jeśli się za Ciebie nie wezmę inie nauczę przynajmniej podstawowych reguł opieki nad ludźmi, wyśle Cię do pilnowania ginących gatunków ważek na Rodos. Na Twoim miejscu wziąłbym tę groźbę poważnie.

Od kiedy św. Franciszek i Doktor Seraficki zasiadają wradzie taktycznej Oddziałów Bożej Opatrzności Indywidualnej, zakres naszych zadań znacznie się poszerzył. Poza ważkami na Rodos możesz mieć ewentualnie do wyboru roztoczenie opieki nad wymierającym gatunkiem czosnku kulistego na Lubelszczyźnie. Sam widzisz, że sytuacja jest poważna. Drugim powodem, który skłonił mnie do przyjrzenia się Twojej pracy, jest zasada kuszenia stosowana przez naszych upadłych braci, którą sam przenikliwie odkryłem, aktóra weszła do użycia całkiem niedawno i dlatego nie została jeszcze w pełni rozpoznana przez nasz Wywiad. Zeruel uczył mnie kiedyś, że podstawową metodą kuszenia praktykowanego przez naszych upadłych braci jest przedstawia nie dobra jako zła izła jako dobra. Niewątpliwie jest to reguła należąca do klasyki diabelskiego uwodzenia. Niemniej jednak sam odkryłem, że diabelski Wydział Propagandy iIndoktrynacji wprowadził ostatnio nową procedurę kuszenia – tę właśnie, októrej napisałem Ci powyżej. Jeśli nie da się wpełni iwszystkim przekonująco przedstawić zła jako dobra, należy „przyprószyć” je drobinami realnego dobra, apóźniej wmawiać ludziom, że aby nie naruszyć dobra, nie wolno zwracać uwagi na zło, które się za nim kryje. Zło, mój drogi Asjelu, działa często jak terrorysta, który bierze zakładnika irobi z niego żywą tarczę. Wten sam sposób nasi upadli bracia posługują się dobrem.

Co szczególnie nikczemne, maskują tę swoją technikę kuszenia, powołując się na słowa naszego Pana iwykorzystując mizerne umiejętności naszych podopiecznych wrozumieni Pisma Świętego. Mam tu rzecz jasna na myśli przypowieść ochwaście, który nieprzyjaciel zasiał wśród pszenicy. Pamiętasz, Asjelu, słowa Pana: „Pozwólcie obojgu rosnąć aż do żniwa”? Otóż, przywołując wmyślach (a raczej skojarzeniach) naszych podopiecznych te właśnie słowa, kusiciele przekonują ich, że nie należy wżadnym razie przeciwstawiać się złu, bo zawsze może to grozić uszkodzeniem dobra. Wten właśnie sposób sprawiają, iż otumanieni duchowością afi rmacji chrześcijanie nie są wstanie przeciwdziałać zanieczyszczaniu piekielnymi ściekami najczystszych źródeł wiary iżycia Bożego. Udają, że wnajgorszym nawet brudzie starają się dostrzec czystość Bożego dobra i na niej właśnie się skupić. Oczywiście, masz rację, jeśli myślisz, że pod podszewką przyjęcia owej pokrętnej duchowości afi rmacji kryje się również zwykła,ludzka tchórzliwość ilenistwo. Wszystkie sposoby kuszenia, które stosują nasi upadli bracia, zawsze odwołują się do starych, pierwotnych skłonności pozostałych wduszach ludzkich po grzechu Adama i Ewy.

Niewątpliwie zaś należą do nich duchowe lenistwo, chęć bycia oszukiwanym i nieprawdopodobna wręcz zdolność usprawiedliwiania samych siebie. Wróćmy jednak do słów naszego Pana. Rzeczywiście, przykazał On, aby pozwolić wzrastać chwastowi razem zpszenicą, ale przypominam Ci, Asjelu, wjaki sposób rozpoczął przypowieść, wktórej padły te słowa: „Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu pomiędzy pszenicę iodszedł”. Właśnie to mam na myśli. Nie namawiam Cię, abyś prowadził swojego podopiecznego wstronę karczowania chwastu spośród pszenicy. Namawiam Cię, abyś nie dał mu zasnąć iuparcie go budził, kiedy tylko zbliży się nieprzyjaciel, chcąc zasiać chwast. To są dwie różne sprawy. Nie wolno ryzykować zniszczenia dobra, aby zniszczyć zło. Ale nie wolno jednak również zasnąć ipozwolić, aby pośród dobra ktoś zasiał zło. Gdy terrorysta pochwycił już zakładnika, nie należy ryzykować życia nieszczęśliwego człowieka, aby pojmać przestępcę.

Nie znaczy to jednak, że można spokojnie pozwalać, aby terroryści brali zakładników. Wiem, że przestajesz już rozumieć moje metafory. Nie jest to moją winą, ale raczej wątpliwą zasługą Twojego mizernego wykształcenia literackiego. Tak czy inaczej nie namawiam Cię, abyś skłonił na przykład swojego podopiecznego do zaprzestania modlitwy, bo wczasie jej trwania doświadcza licznych rozproszeń. To właśnie byłoby karczowaniem chwastu kosztem pszenicy. Namawiam Cię natomiast, abyś nauczył go sztuki skupienia wcałym jego życiu iw ten sposób zapobiegł niszczeniu modlitwy przez rozproszenia – czyli sianiu chwastu pomiędzy pszenicę. Nie namawiam Cię również, abyś przekonywał go do zaprzestania wszelkich aktów miłości bliźniego, bo po grzechu pierworodnym nigdy jego intencje nie mogą być do końca czyste ibezinteresowne. Na tym poziomie chwast został już dawno temu zasiany. Nie można niszczyć pszenicy dobrych uczynków tylko dlatego, że poprzetykana jest chwastem mniej czy bardziej egoistycznych intencji ludzkiego serca. Niemniej jednak namawiam Cię, abyś w odniesieniu do każdego poszczególnego czynu starał się chronić Twojego podopiecznego przed sytuacją, gdy do pszenicy wysiłku podjętego wcelu realizacji dobra ktoś dosieje chwast pożądania w zamian nagrody, pochwały czy jakiejkolwiek formy ziemskiego uznania i gratyfi kacji. Na tym bowiem poziomie, azatem na poziomie poszczególnych czynów, chwast nie został jeszcze zasiany i tylko od tego, czy pozwolisz Twojemu podopiecznemu zasnąć, czy też nie, zależy, czy kiedykolwiek do tego dojdzie. Budź go zatem, Asjelu, budź go bezwzględnie, choćby miał być tym bardzo zmęczony i bardzo zły na Ciebie czy na tych ludzi, dzięki którym nie pozwolisz mu zasnąć.

Skoro już jesteśmy przy Twoim podopiecznym, to przyznam Ci szczerze, że zupełnie nie rozumiem tej Twojej beztroskiej radości i naiwnego tryumfalizmu w związku zfaktem, że zaczął on regularnie uczęszczać na spotkania modlitewne tak zwanej grupy charyzmatycznej. Nie zrozum mnie źle, Asjelu. Nie mówię, że spotkania tej grupy są złe czy szczególnie niebezpieczne same w sobie. Mam tylko poważne wątpliwości, czy służą Twojemu podopiecznemu, a w zasadzie jestem głęboko przekonany, że mu nie służą. Czy Ty kiedykolwiek wybrałeś się znim na taką modlitwę wielbienia? Czy choć raz pojawiłeś się tam osobiście, czy też doprowadzałeś go jedynie do drzwi kościoła iw błogim przekonaniu, że od tego momentu zajmie się nim anioł miejsca, sam robiłeś sobie wolne, udając się dla własnej przyjemności na obchód galerii malarstwa, które tak Cię fascynuje? Najpierw obowiązek, Asjelu, potem przyjemność. Jeszcze kilka takich wpadek ibędę Ci wysyłał katalogi wystawowe na Spitsbergen, gdzie zajmiesz się pilnowaniem wielorybów. Wróćmy jednak do tematu.

Charyzmatyczne modlitwy wielbienia, na które chodzi Twój podopieczny, są bardzo cenne idobre dla wszystkich, którzy znajdują się na początku drogi duchowej. Emocjonalna i głośna muzyka, spontanicznie wypowiadane teksty, przygaszone światło wkościele ido tego tłum ludzi – to wszystko są środki, dzięki którym można zachęcić do szczerej modlitwy każdego, kto dopiero wchodzi do przedsionka życia duchowego. Na początkowym etapie życia wiarą takie zgromadzenia itaka forma modlitwy są niezwykle skutecznym sposobem otwierania serc naszych podopiecznych. Przypominam Ci jednak, Asjelu, że Twój podopieczny nie jest na początkowym etapie życia duchowego. To zaś, co dobre na początek, nie musi sprawdzać się na dalszych etapach rozwoju duchowego. Czy nie zmartwiłoby Cię, mój drogi, gdyby Twój podopieczny zrezygnował nagle zjedzenia jak dorosły człowiek iwrócił do diety opartej na bobofrutach iprzepysznej kaszce osmaku bananowym, którą pamięta z dzieciństwa? Te rarytasy nie są złe same w sobie. Wręcz przeciwnie. Niemniej jednak dobrze jest je jeść na początkowym etapie życia. Później trzeba przerzucić się na chleb – podobno najlepiej ciemny ipełnoziarnisty. Tego nie wiem, ale domyślam się, że jest on bardziej wymagający wsmaku niż kaszka czy nawet pszenne bułeczki.

Otóż Twój podopieczny jest na tym etapie życia duchowego, że powinien zacząć jeść chleb ciemny pełnoziarnisty, ajego wciąż ciągnie do bobofrutów. Gdybyś nie rozumiał mojej metafory – chleb ciemny pełnoziarnisty to Eucharystia, najlepiej z ograniczoną oprawą muzyczno-liturgiczną, abobofruty to wmojej metaforze te wszystkie emocje iwrażenia, które budzi tak zwane charyzmatyczne wielbienie. Gdybyś pilnował go również podczas tych spotkań, zauważyłbyś, że na Mszę poprzedzającą modlitwę wielbienia przychodzi nieomal jak na wstęp i przygrywkę do tych – jego zdaniem – niezwykłych przeżyć duchowych, które mają mieć miejsce po jej zakończeniu, gdy animatorzy włączą gitary, syntezatory, wzmacniacze iz całej tej fabryki kiczu popłynie muzyka bardziej odwołująca się do pierwotnych atawizmów ich zwierzęcej natury, niż do rozumnego ducha, wktórego zostali zaopatrzeni wdniu stworzenia.

Czy nigdy nie uderzyła Cię zatrważająca estetyczna sprzeczność, jaka istnieje pomiędzy tą nieszczęsną muzyką achoćby chorałem gregoriańskim, który jest prawdziwą ekspresją ducha zaprzyjaźnionego z rozumem? Przyznam, że z tego jednego powodu rozumiem, dlaczego zostawiałeś go samego na wielbieniu, asam zwiewałeś, by delektować się prawdziwą sztuką. To Cię jednak, Asjelu, nie usprawiedliwia, a jedynie tłumaczy. W każdym razie nie miałbym nic przeciw temu, gdyby Twój podopieczny od czasu do czasu sięgał po tego typu bobofruta, żywiąc się normalnie ina co dzień prawdziwym chlebem. Problem wtym, że on uznał to za swoje główne i prawdziwie duchowe pożywienie. Czy podsunąłeś mu choć raz tę ratunkowo niepokojącą myśl, co by było, gdyby na modlitwie wielbienia zabrakło prądu iwzmacniacz przestał działać? Czy równie łatwo byłoby wówczas wywołać tę atmosferę zaangażowanej modlitwy? (Słowa „atmosfera” czy „klimat” są tu bardzo znaczące). A jeśli nie, to czy przypadkiem nie myli on działania Bożego Ducha ze zwykłym podnieceniem? Mój drogi Asjelu, przez całe wieki prowadziliśmy naszych podopiecznych po drogach modlitwy w zgodzie z zasadą, iż ograniczenie bodźców naturalnych i emocjonalnych w modlitwie jest konieczną metodą służącą jej rozwojowi.

Nasi najbardziej zaawansowani modlitewnie podopieczni, którzy spisali swoje doświadczenia wdziennikach duchowej podróży, nazywali to nocą czynną zmysłów. Również w modlitwie trzeba bowiem zgodzić się na post i ascezę zmysłów, aby zakosztować prawdziwie duchowych przysmaków. Tymczasem owa charyzmatyczna niby-modlitwa wielbienia wiedzie Twojego podopiecznego wdokładnie przeciwną stronę – budzi zmysły iuczucia, symulując wten sposób doznania duchowe. Nie jest to jednak jedyny problem związany ze wspólnotami, które same określają się mianem charyzmatycznych. Pamiętaj, że nie tylko na płaszczyźnie modlitwy, ale we wszelkich innych obszarach życia naszych podopiecznych obowiązuje zasada Wcielenia. Tak, Asjelu, właśnie tak. Od kiedy nasz iich Pan stał się człowiekiem, jest to zasada, wedle której weryfi - kowana musi być wszelka możliwa religijność naszych podopiecznych. Co to oznacza wtym przypadku? Otóż udzielenie charyzmatu naśladuje Wcielenie.

Tak jak Duch Święty sprawił, że w łonie Najświętszej Maryi Panny dokonało się wcielenie Słowa, tak samo każdy charyzmat wymaga wcielenia i materializacji. Prawdziwymi charyzmatykami byli św. Franciszek iśw. Dominik. Ich charyzmat utrwalił się i widoczny jest po dziś dzień w ich zakonnych rodzinach. Charyzmatykami byli św. Jan od Krzyża iśw. Teresa Wielka. Ich charyzmaty utrwaliły się wefektach ich wysiłku reformatorskiego oraz wich dziełach, będących przewodnikami dusz wielu naszych podopiecznych. Wszystkie te charyzmaty przeszły próbę Wcielenia. A grupa, w której działa Twój podopieczny? Czy poza wspólnym spędzaniem czasu zich „charyzmatyczności” coś konkretnego wynika? Czy zajmują się biednymi? Czy podejmują konkretne iwymierne – tak jak konkretne i namacalne było Ciało Pana – dzieła? Czy dzięki ich charyzmatowi rodzi się iprzychodzi na świat coś, czego można dotknąć? Przyjrzyj się temu uważnie. Ja takich rzeczy nie widzę. Nie są wstanie wydawać nawet gazetki parafi alnej. Wogóle nie myślą otym, że powinni coś zrobić dla własnych parafi i. To ma być charyzmat? Te niekończące się rekolekcje iwzniosła gadanina mają być owocami przypominającymi Wcielenie Boga?

Przypominam Ci również, że charyzmat służy zawsze komuś innemu niż temu, kto nim posługuje. Zadaj, proszę, swojemu podopiecznemu stanowcze pytanie, kto niby korzysta z jego modlitewnych uniesień? Komu one prawdziwie służą? Jeszcze na koniec jedna sprawa. Nasz iich Pan jest Słowem-Logosem. Jego Objawienie dostosowane jest do ludzkiego rozumu irównież przezeń powinno być przyjmowane. Kiedy ostatnio Twój podopieczny zainteresował się teologią? Jakoś nie zauważyłem, aby umysłem równie mocno jak emocjami starał się dostać do domu Pana. Mój drogi Asjelu, nie zrozum mnie źle. Znam wielu, którzy sięgając od czasu do czasu po pociechę wspólnej modlitwy wspieranej ludzkimi środkami, żyją siłą czerpaną zprawdziwego Chleba. Wzamknięciu własnej izdebki prawdziwie wielbią Pana niezależnie od tego, że otacza ich samotność icisza, anie dźwięk gitar ikeyboardów. Łaska otrzymana od Ducha Bożego znajduje w ich życiu gościnne łono, w którym może przybrać prawdziwe ciało uczynków idzieł owielkiej, trwałej wartości. Ich umysł zajęty jest konsekwentnie ize świętym uporem rozważaniem Bożych tajemnic. Heroicznie iwbrew wszystkiemu troszczą się oto, aby dar rozumu nie został wich życiu duchowym niewykorzystany. Ale Twój podopieczny do nich nie należy iwłaśnie dlatego napisałem Ci otym wszystkim. Weź się wreszcie do roboty.

Spotkaj się koniecznie zaniołem stróżem odpowiedzialnym za duszpasterza, który prowadzi te modlitwy wielbienia. Wiesz, co on ostatnio wygadywał? „Wiem, że modli się znami ktoś, kto cierpi na ból głowy. Pan chce go uzdrowić. W Jego ranach jest nasze uleczenie”. Nie ironizuję, Asjelu. Gdybym miał uszy, mógłbym powiedzieć, że na własne uszy to słyszałem. To ma być rozeznawanie? Wczasie wieczornej modlitwy, wśrodku tygodnia pracy, wkościele napełnionym ludźmi, wzadymionym mieście ido tego jesienią niewątpliwie znalazło się sporo osób, które bolała głowa. Bez wątpienia zostały przekonane, że doświadczyły charyzmatu rozeznawania. Wistocie zaś doświadczyły pró by zwykłej manipulacji. Czy aby na pewno wtym celu warto przywoływać rany naszego iich Pana? Skontaktuj się, proszę, zaniołem stróżem tego duszpasterza, bo po śliskiej drodze ciągnie swoje owce. Nasz Pan jest miłosierny icierpliwy, ale nie pozwala zsiebie drwić. Należy uważać, aby wśród modlitewnej pszenicy naszych ziemskich braci nieprzyjaciel nie zasiał kąkolu manipulacji iduchowego efekciarstwa.

Jeśli będziesz miał dalsze wątpliwości odnośnie do tego tematu, zgłoś się, proszę, do Pawła zTarsu. Jest już w domu naszego Pana. Zmagał się swego czasu ztym samym problemem wśród chrześcijan wKoryncie. Swoją drogą, mógłbyś też uważnie przestudiować jego pisma. Do spotkania solidnie się przygotuj, bo to wielki święty, ale człowiek gorączka. Ja jadę na wakacje. Odezwę się po powrocie.

Twój kochający brat

Kasjel

o. Janusz Pyda OP


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.