Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Stanisława Orzechowskiego i Andrzeja Frycza Modrzewskiego spór o wiarę - Krzysztof Koehler

Działali razem: jeden poważnie, dystyngowanie i rzetelnie, drugi – w charakterystyczny dla siebie napastliwy sposób

Działali razem: jeden poważnie, dystyngowanie i rzetelnie, drugi – w charakterystyczny dla siebie napastliwy sposób

Nie ulega raczej wątpliwości, że spór, który rozgorzał wiosną 1561 roku w Wolborzu pomiędzy Andrzejem Fryczem Modrzewskim a Stanisławem  Orzechowskim i miał  tak nieoczekiwaną konkluzję,  należał  do  bardziej  interesujących  wydarzeń  swoich czasów. Może nie tyle z racji jego społecznego rezonansu (jakoś wbrew  staraniom  Stanisława Orzechowskiego  i wystąpieniom Frycza  nie  udało  się  uczynić  z wolborskiej  kłótni tematu  specjalnie gorąco dyskutowanego), ile z racji może bardziej historycznej: oto – w przekonaniu piszącego te słowa – doszło w tym sporze do mocnej krystalizacji nie tylko i nie tyle poglądów (co oczywiste), ile raczej może sposobów rozumienia debaty o kwestiach religijnych w Rzeczpospolitej. Uznać 1561 rok za początek czy narodziny polskiej reformy katolickiej (czy wedle nomenklatury przyjętej: kontrreformacji) to chyba za wiele: nie ma zapewne jakiegoś jednego wydarzenia, zatem też i „narodzin” (debaty, dyskusje, kontrowersje były wcześniej i będą później, zatem nie bardzo można jakiegoś w tym fakcie przełomowego się doszukiwać wydarzenia). Niemniej jednak, zdaje się, był to rok dosyć istotny: nie tylko z racji ewidentnego akcesu Orzechowskiego do katolicyzmu (od którego nigdy właściwie nie odszedł, ale swego dochodził metodami dosyć… drastycznymi), ale chyba tak samo z racji jednak wzmocnienia Kościoła na synodzie, wyboru Papieża (Piusa IV, po papieżu „niezłomnym”, Pawle IV) i przysłania do Polski nowego, po niezbyt ciepło w Rzeczypospolitej wspominanym nuncjuszu Alojzym Lippomano, Bernarda Bongiovanniego.

Sporo na temat sporu ukazało się do tej pory rozważań. Od najdawniejszych, XIX wiecznych, jeszcze jak dzieło hrabiego Ossolińskiego [1] czy  Teodora  Wierzbowskiego [2] przez  pisane  w dwudziestoleciu międzywojennym a wciąż aktualne Stanisława Kota[3], po niedawno, w 2003 roku wydane rozważania Marii Wichowej [4], czy całkiem ostatnio (2012) uwagi Hanny Szabelskiej w wielkiej pracy poświęconej humanizmowi [5]. Po drodze mamy popularyzatorską pracę Bogumiły Kosmanowej [6] i szereg innych dzieł i prac, których autorzy zajmowali się postacią bądź dziełem zwykle Andrzeja  Frycza Modrzewskiego [7].  W większości  (by  nie  rzec  we  wszystkich) zadziwiające panuje prawo jednogłosu: rozważania badaczy bezdyskusyjnie przyznają rację Fryczowi widząc w nim, zapewne słusznie, moralnego przynajmniej zwycięzcę potyczki, człowieka bezdyskusyjnie prawego, zaatakowanego w wulgarny, podejrzany i prymitywny sposób przez niecnego pieniacza i nikczemnika – niedouczonego Orzechowskiego. Zapewne są to sądy słuszne, zapewne zacietrzewienie tego drugiego, otwartość tego pierwszego, nie mogą budzić wątpliwości. Ba, nie budzą wątpliwości nawet do tego stopnia, że wydany już w XIX wieku wyrok na Orzechowskiego (jak powiadam: może całkowicie słusznie!) trwa bezdyskusyjnie aż po swoiste przemilczenie dzieła pisarza z Rusi. Owszem, w owych dobrych latach 50. XX wieku, kiedy postanowiono wydać dzieła najbardziej postępowego z naszych pisarzów nowożytnych, w zbiorowym wydaniu pojawiły się oba dzieła Frycza,  które okalają czasowo polemikę z Orzechowskim, i po łacinie, i po polsku, a utwór „niesławny” Orzechowskiego znajduje się wciąż w rękopisie w nieczytelnym nieco tłumaczeniu hrabiego Włyńskiego w Bibliotece Jagiellońskiej. Trudu wydania tamtej wersji tłumaczenia (w nowej co prawda redakcji) podjęła się w 2003 Maria Wichowa. Niestety wydanie to nie jest dostępne szerszej publiczności [8]. Oczywiście, to że polemika autora „Turcyk” istnieje tylko w języku łacińskim, to nie jest wcale powód jakiś do wstydu dla humanistów. Nie tylko dzieła Orzechowskiego wszak nie zostały przełożone na polski język. Proces tłumaczenia trwa, ale bo też może faktycznie liczba publiczności czytającej owe łacińskie prace niewiele pewnie by się zmieniła, gdyby dzieła  te przełożono  na  język  Kochanowskiego. W tym  jednak przypadku,  tak  jednoznacznie wydanego  wyroku  i w  sytuacji, gdy dzieła adwersarza Orzechowskiego są powszechnie dostępne w polszczyźnie, może dobrze się stało, że można będzie wreszcie ze sobą „spotkać” owe wypowiedzi i pozwolić czytelnikowi współczesnemu na własną refleksję nad oboma stronami owego sporu, po wysłuchaniu tego, co mają do powiedzenia.

To właśnie niniejszym uczyniono: macie Państwo w jednym woluminie  zamkniętą  debatę obu  pisarzy.  Czytajcie,  oceniajcie komentujcie.  Jak  chciał  Mistrz  Frycz: in  utramque partem,  na obie strony: wypowiedzi Frycza, głos Orzechowskiego po polsku, z łacińskim tekstem „Friciusa” (dla sprawdzenia), z niewielkimi komentarzami. Ale z prostym edytorskim programem: sami sobie wyróbcie opinię, stanowisko. Z mojej strony nastąpi tylko krótki wstęp, by co nieco z tła wydobyć, co może być ważne, może, ale nie musi, bo nie chcę broń Boże się wtrącać w spór tych dwóch, który tak jednoznacznie został oceniony w ciągu wieków.

 

1.


Co się właściwie wydarzyło w Wolborzu w ciągu tych kilku marcowych dni przed Niedzielą Palmową roku 1561 wyczytają Państwo ze sprawozdań obu dyskutantów. Szczegóły, mimo niby wyczerpującej i „dążącej do klarowności i obiektywności” Fryczowej Prostej opowieści(cudzysłów stąd, iż tak się określa wywód wójta wolborskiego z tego dzieła)  ujawniają się stopniowo. Zarówno w tekście Friciusa, jak i w tekście Orichoviusauchyla się jednak dalszego rąbka zasłony. Że była dyskusja, i owszem, że  było wino, i owszem, i jakiś spór o sylogizmy awerroesowe (tak utrzymywał Orzechowski), które podważył Frycz. Wino, dyskusja metodologiczna – awantura gotowa, jeśli się wytknie komuś, nawet delikatnie,  że  to,  co  nazywa  sylogizmem,  sylogizmem wcale nie jest. Jakby sednem tej gorącej awantury, miała być pycha naruszona, pycha uczonego i chyba jednak lekka złośliwość drugiego: lepiej już o winie i jadle mówmy, nie o filozofii. W znaczeniu też przecież takim: do tego typu debaty to ty się w końcu nadajesz, do innej – nieco mniej. Tak chyba można zrozumieć delikatną sugestię autora „Comentarii de Republica emendanda”.

Jakie to były sylogizmy? Jeżeli prawdą jest (a prawdą jest, być musi, bo Frycz nie kłamie!), że Orzechowski czytał jakiś przydługi tekst (wszak jak rozumiem, nie związany z tematem), to jaki to musiał być tekst? Nad czym pracował w 1561 roku?

„Potem”, powiada Frycz, „czytałeś jakieś swoje dialogi. Lecz kiedy biskup zwrócił ci uwagę na pewien błąd, przestałeś czytać. Później  piliśmy  dość  dużo.  Następnie  ty  zacząłeś przepisywać coś z Awerroesa, oczywiście coś takiego, co potwierdzałoby twoje zdanie. A ja otwarcie zganiłem to twoje usiłowanie. Powiedziałem, że Awerroes pisał o sprawach przyrodzonych, nie boskich, o których wtedy rozprawialiśmy. Równocześnie zaczepiłem też twoje redukcje sylogizmów (które wplotłeś w ów list wysłany do pałacu  arcybiskupiego) jako  rzecz  nadającą  się  raczej  do  dziecinnych ćwiczeń niż godną poważnej rozprawy ludzi dorosłych. Ponieważ oburzyłeś się na te moje słowa, powiedziałem, że na przyszłość będę o tym milczał, mówić zaś będę raczej o piciu lub o innych tego rodzaju rzeczach…”

Zdaje  się,  domyślam  się,  bo  tak  przedstawiał  to  –  zapewne ironicznie  i złośliwie  – Stanisław  Hozjusz  i ówczesna  plotka [9], jakoby Jakub Uchański niezbyt był dobry w łacinie, dialogi te, to zapewne musiały być przygotowywane już przez Orzechowskiego polskie  „Dialogi  około  egzekucyjej”.  Je  zapewne  nosił już  w swojej  tece Orzechowski,  nimi  się  chciał  pochwalić.  Na co mógł mu zwrócić uwagę biskup? Nie wiem, ale chyba z kontekstu dalszego tych uwag mogłoby to było być może owe słynne  Orzechowskiego rozumowanie  sylogistyczne,  w którym  odwołując się do analityków Awerroesa buduje on swoją definitio definitiva, dotyczącą „słuchania kapłana” przez króla i wynikłej z tego polskiej zasady [10]. Czy to ów wypracowywany przez Orzechowskiego jego „metodus” Rzeczpospolitej, któremu, zarówno najpewniej najpierw arcybiskup Uchański, a potem ostrzej i złośliwiej chyba, nawiązując do listów, które były podsumowaniem debaty, (to są chyba te listy, o których mówi Modrzewski) intelektualną niedoróbkę zarzucił Frycz, a że było to ukochane dziecko wywodów i przemyśleń przemyskiego humanisty, musiało go to szczególnie zaboleć. A że argumentów nie znalazł (albo uświadomiwszy sobie, że taka debata nigdy się nie skończy, bo na każ-dy argument znajdzie się kontrargument) odwołał się do swojej drugiej metody, niejako rewersu owego sylogistycznego awersu, łączącego władzę z Kościołem: rewersem tym jest, jak wiadomo, niedługo mocniej jeszcze sformułowane wypowiedzenie w Quincunxie(ale wcześniej – w lipcu 1562 stosowane już w Liście do Mikołaja Radziwiłła i w konkluzjach do niego dołączonych czy w Mowie o godności stanu kapłańskiego wygłoszonej dosłownie kilka dni wcześniej) sformułowanie: na heretyka powroza trzeba, a nie pisma. Sformułował więc zatem Orzechowski swoje tezy i do drzwi kościoła w Wolborzu przybił „każąc” je Fryczowi do wieczora podpisać, bo inaczej miał go uznać za heretyka i jako na  takiego zanieść do sądu skargę.

Czy  tak  było?  Czy  faktycznie,  jak  podsuwa  Frycz,  sensem tego  nieracjonalnego  i zaskakującego  działania  Orzechowskiego byłaby li tylko kwestia obrażonej naukowej dumy? Złość na eks-kompana (eks-przyjaciela)? Marne by to były powody, spróbujmy się jednak – nawet jeśli zgodzimy się z taką interpretacją (wszak  zarzucano Orzechowskiemu  lunatyzm,  więc  może  faktycznie miał kłopoty z własną emocjonalnością) – przez chwilę zastanowić  nad  tym,  co  działo  się  bezpośrednio  i trochę  mniej bezpośrednio przed sporem w Wolborzu.

2. Deprimatu papae i sejm 1558/1559

Bezpośrednio przed sporem w Wolborzu działo się całe wielkie  i skomplikowane  życie obu  adwersarzy,  z których  jeden  – żonaty ksiądz – miotał się w sidłach swych życiowych decyzji i zaskakujących reakcji, które rzucały nim od sasa do lasa, i drugi – „filar polskiej reformacji”, „herszt” antykatolickiego oporu (tak przynajmniej go postrzega jeden z jego dawnych kompanów i przyjaciół – kardynał Hozjusz), który jakoś nie do końca miał zamiar przystąpić do któregoś z nowych kościołów, wciąż wierząc, iż uda się ufortyfikować jakiś rodzaj „interim” i w Rzeczpospolitej. Zapewne okresem, który ich wszystkich trzech jakoś ze sobą jeszcze zbliżył (bo nie należy zapominać też o gospodarzu debaty, którego Wierzbowski ustanawia omalże nie uczniem Frycza) były perturbacje z papieżem Pawłem IV.

Była to najnowsza odsłona starej walki, która – bezpośrednio poprzedzająca  wypadki roku  1561  –  powinna  zostać  przez  nas nieco dokładniej omówiona.

Oto  albowiem,  powołanemu  przez  króla  na  biskupstwo  kujawskie  w lipcu  1557 księdzu  Uchańskiemu,  papież  odmówił swej zgody na osadzenie się na biskupstwie, a następnie, kiedy naciskany przez króla i możnych w Polsce (pisze o tym dokładnie i intrygująco  Wierzbowski  w swojej  monografii  o Uchańskim) jednak biskup – nominat osiadł na stolicy, 9 maja 1559 wyszedł pozew inkwizycji przeciw niemu.

W kontekście tych wydarzeń, które odbierane były przez ludzi zainteresowanych zmianami  religijnymi  w Polsce  powszechnie jako  pewien  rodzaj  testu,  sprawdzianu dla  episkopatu,  po  której stronie mają się biskupi opowiedzieć: papieża czy własnego monarchy  (kto  doczyta  wypowiedź  Modrzewskiego,  znajdzie pikantny obrazek tych czasów, kiedy to Orzechowski przyciska podczas biesiady któregoś z biskupów, by się opowiedział), wychodzi znane i powszechnie czytane wówczas pismo, słynne De primatu papae. Autore quodam pio et erudito viro. Huic accedit formula iusiurandi, quod per Episcopos Regni Poloniae Papae praestari  solet,  brevissimis  commentariis  illustratum. Składało się ono z dwu części: jedną stanowił, jak Kot twierdzi, spokojny i godny, naukowy wywód Frycza na temat, druga to komentarz Orzechowskiego do przysięgi złożonej papieżowi przez prymasa Dzierzgowskiego, w którym krewki polemista domagał się wydalenia biskupów z senatu i oskarżał ich o zdradę ojczyzny jako „szpiegów obcego mocarstwa” [11].

Działali razem, niejako na dwóch frontach: jeden, jak utrzymują zresztą chyba raczej słusznie Kot i Wierzbowski, poważnie, dystyngowanie i rzetelnie – Frycz, drugi – w charakterystyczny dla  siebie  napastliwy  sposób:  „Mimo  całej  ciętości  i siły  argumentacji pisał Frycz o prymacie papieskim spokojnie i bez obelg; toż wywody jego bledną wobec drugiego traktatu, który wydawca zamieścił w tej broszurze, a który, nie zapuszczając się w zasadnicze roztrząsania, z namiętnym patosem żądał wydalenia biskupów polskich z senatu i oskarżał ich o zdradę jako szpiegów obcego mocarstwa, Rzymu, związanych przysięgą do walczenia przeciw  własnemu  królowi,  w razie,  gdyby  popadł  w konflikt z Rzymem”[12].

Krzysztof Koehler

 

 

 

 

 

Tekst stanowi wstęp do tomu Stanisława Orzechowskiego i Andrzeja Frycza Modrzewskiego spór o wiarę, który ukazał się nakładem Wydawnictwa WAM. Mozna go nabyć w jego księgarni internetowej

 

 

Przeczytaj fragment tekstu Modrzewskiego

Przejrzyj spis treści tomu

 

 

 

Przypisy:

1 J.M. Ossoliński, Wiadomości historyczno-krytyczne do dziejów literatury polskiej, t. 3, cz. 1, Kraków 1822.
2 T. Wierzbowski, Jakób Uchański. Arcybiskup gnieźnieński, (1502-1581), Warszawa 1895.
3 S. Kot, Andrzej Frycz Modrzewski. Studjum z dziejów kultury polskiej w. XVI, Kraków 1923.
4 M. Wichowa, Wolborska dysputa pomiędzy Fryczem a Orzechowskim w świetle relacji  jej uczestników,  w: Dziedzictwo  Andrzeja  Frycza  Modrzewskiego  w myśli  humanistycznej  i politycznej,  tom  II,  pod  red.  W.  Piotrowskiego i T. Szperny, Toruń 2004.
5 H.  Szabelska, Odmienność  humanistycznego  i  scholastycznego  dyskursu etycznego, w: Etos humanistyczny, red. naukowa tomu Piotr Urbański, Wyd. Neriton., Warszawa 2010.
6 B. Kosmanowa, Modrzewski i jego przeciwnicy, Warszawa 1977.
7 Bibliografia tematu jest olbrzymia. Może warto więc przywołać dzieła jakoś odnoszące się bezpośrednio do wolborskiego sporu: J. Tazbir, Entuzjaści i krytycy Frycza Modrzewskiego, w: tegoż, Szlaki kultury polskiej, Warszawa 1986; J.  Starnawski, Andrzej Frycz  Modrzewski.  Żywot,  dzieło,  sława, Łódź  1981; M. Korolko, Andrzej Frycz Modrzewski. Humanista i pisarz, Warszawa 1978; W. Voise, Andrzej Frycz Modrzewski 1503-1572, Wrocław-Warszawa-Kraków 1975; K. Lepszy, Andrzej Frycz Modrzewski, Warszawa 1953. O „metodzie” Frycza czytaj m. in. A. Wójtowicz, Ład moralny, rządy prawa i rozumu w doktrynie Andrzeja Frycza Modrzewskiego, Katowice 1996; K. Górski, Ewolucja
poglądów  religijnych  Andrzeja  Frycza  Modrzewskiego,  w:  tegoż, Z Historii i teorii literatury, seria 2, Warszawa 1964.
8 M. Wichowa, Studia i materiały o życiu i twórczości Andrzeja Frycza Modrzewskiego w pięćsetną rocznicę urodzin pisarza, opr. M. Wichowa z oryginałem łacińskim zestawiły Anna Maciejewska, Maria Wichowa, Łódzkie Towarzystwo Naukowe,Łódź 2003.
9 Por. uwagi T. Wierzbowskiego, Jakób Uchański… op. cit.
10 Por. K. Koehler, Stanisław Orzechowski i dylematy humanizmu renesansowego, wyd. Arcana, Kraków 2004, s. 456-457.
11 S. Kot, Andrzej Frycz Modrzewski, op. cit., s. 182.
12 S. Kot, Andrzej Frycz Modrzewski, op. cit., s. 181-182

 


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.