Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Cywilizacja odrodzenia - Jean Delumeau

Cywilizacja odrodzenia - Jean Delumeau

To klasyczne już i najlepiej znane z dzieł nestora francuskich historyków Jeana Delumeau (ur. 1923) stara się pokazać, że wbrew rozpowszechnionym przekonaniom renesans nie był wcale „odrodzeniem”. Nic się tam nie „odradzało”, za to wiele rodziło. Renesans nie zrywał ze średniowieczem, lecz je kontynuował – jeśli nieco mniej religijny, to nie na zasadzie antyreligijnego „odrodzenia”, lecz nowych, bardziej liberalnych prądów. Delumeau nie ogranicza się do sztuki, najbardziej spektakularnego oblicza renesansu, lecz omawia całe spektrum tej kultury z cywilizacyjną, gospodarczą i przemysłową stroną włącznie. Pokazuje jedność twórczości w ówczesnym rozumieniu – czy to malarskiej, czy wynalazczej.

To klasyczne już i najlepiej znane z dzieł nestora francuskich historyków Jeana Delumeau (ur. 1923) stara się pokazać, że wbrew rozpowszechnionym przekonaniom renesans nie był wcale „odrodzeniem”. Nic się tam nie „odradzało”, za to wiele rodziło. Renesans nie zrywał ze średniowieczem, lecz je kontynuował – jeśli nieco mniej religijny, to nie na zasadzie antyreligijnego „odrodzenia”, lecz nowych, bardziej liberalnych prądów. 

 

 

Jean Delumeau

Cywilizacja odrodzenia

rok wydania: 2015

wydawnictwo: Aletheia

 

 

Gdyby usunąć z książek historycznych dwa solidarnie występujące – i solidarnie nieścisłe – terminy, mianowicie średniowiecze i odrodzenie, znacznie łatwiej przyszłoby nam zrozumieć okres od Filipa pięknego do Henryka iV. Jednocześnie pozbylibyśmy się wielu przesądów, a zwłaszcza poglądu, że jakieś gwałtowne cięcie oddzieliło czas ciemnoty od epoki światła.

Pojęcie wskrzeszenia nauki i sztuki dokonanego dzięki odnalezieniu starożytności, utworzone przez humanistów włoskich, a podjęte przez Vasariego, na pewno było płodne, jak wszystkie manifesty głoszone w różnych okresach przez młode, zdobywcze  pokolenia. Wyrażało młodość, dynamikę, wolę odnowy. cechowała je nieodzowna niesprawiedliwość gwałtownych deklaracji ludzi młodych, którzy zrywają – albo zdaje się im, że zrywają – z opiniami i kategoriami myślowymi poprzedników. Ale dzisiaj  termin  „odrodzenie”,  nawet  w wąskim  znaczeniu,  jaki nadawali mu humaniści stosujący go zasadniczo do literatury i sztuk plastycznych, uznać trzeba za niewystarczający. Zdaje się on odrzucać, jako barbarzyńskie, masywne i zarazem tajemnicze dzieła sztuki romańskiej i lżejsze dzieła epoki gotyckiej. Nie uwzględnia ani Dantego, ani Villona, ani flamandzkiego malarstwa z XV wieku. Stał się nieadekwatny, zwłaszcza z chwilą gdy historiografia romantyczna nadała mu rangę samoistnej kultury. Czyż Burckhardt, który nie doceniał znaczenia ekonomii, nie twierdził już w poprzednim stuleciu, że w gruncie rzeczy odrodzenie nie było zmartwychwstaniem starożytności? Otóż gdy przyznamy faktom gospodarczym i technice należne im miejsce, sąd Burckhardta stanie się jeszcze prawdziwszy, bo powrót do starożytności nie odegrał żadnej roli w wynalezieniu druku i mechanizmu zegarowego, w udoskonaleniu artylerii, w wypracowaniu systemu podwójnej księgowości i weksla oraz organizacji rynków pieniężnych. Ale słowa mają twarde życie. Narzucają się nam wbrew naszej woli. Czym zastąpić wyraz  „odrodzenie”?  Jakim innym  słowem  określić  tę  wielką  ewolucję, która prowadziła naszych przodków ku rozleglejszej wiedzy, wnikliwszemu poznaniu, lepszemu opanowaniu przyrody, głębszej miłości do piękna? Nie znajdując nic trafniejszego, zachowałem w całej książce ten uświęcony praktyką termin. Pamiętajmy  jednak,  że  nie  może  on  już  mieć dla  nas pierwotnej treści. W ramach całej historii oznacza tylko awans Zachodu w epoce, kiedy kultura Europy w zdecydowany sposób wyprzedziła kultury paralelne. W okresie pierwszych wypraw krzyżowych technika i kultura Arabów i Chińczyków dorównywała kulturom ludzi Zachodu, a nawet je wyprzedzała. W 1600 roku sytuacja wyglądała już inaczej. Zamierzeniem moim było więc zbadać, jak i dlaczego nastąpił ten wzlot, dzięki któremu Zachód wytworzył cywilizację o tyle wyższą, że mógł ją stopniowo zaszczepić całemu światu. Każdy z historyków wyznacza odrodzeniu inny czas trwania. W moim ujęciu zagadnienie periodyzacji – jeden z koszmarów historiografii zajmującej się okresem pomiędzy epoką feudalną a epoką Kartezjusza – traci ostrość. Opowiedziałem się za historią długą, bez sztucznych cięć. Wszystko, co stanowiło element postępu, powołane było do odegrania roli w rozległej panoramie  rozciągającej się od końca XIII do początku XVII wieku, od Bretanii po państwo moskiewskie. Wszelka  konstrukcja historyczna wymaga jednak wyborów i przemilczeń, najczęściej więc pomijałem czynniki stagnacji, które obciążały tę kulturę, poza tym tak bogatą w nowości. Rzecz jasna, odrodzenie, ujęte w tak szerokie ramy, nie może się ograniczać ani do spraw sztuki, ani do tego, co włoskie. Akcent położono na dynamikę całej Europy. Wiedza malarska van eycka i miniatury króla renégo, skonstruowanie wielkiego pieca i karaweli, prorocze antycypacje Mikołaja z Kuzy i irenizm Erazma świadczyły o rozwoju Zachodu w tej samej mierze co studia nad perspektywą, jakie przeprowadzali Piero della Francesca i Leonardo. Niemniej prawdą jest, że Włochy dzięki swoim humanistom, artystom, ludziom interesu, inżynierom i matematykom stanowiły awangardę i to one głównie przyczyniły się do wielkiego rozkwitu europejskiej kultury.Historyk ze zdziwieniem obserwuje dynamikę, jaką Zachód przejawia od tysiąclecia. W okresie, którym się zajmujemy, ciężar struktur i technik rolniczych, zachowawczość  korporacji, skostnienie tradycji scholastycznych nie zdołały przemóc sił postępu, które objawiły się z nową energią. Skąd się ona wzięła? Grecko-rzymska spuścizna kulturowa, płodny wkład chrystianizmu, umiarkowany klimat, żyzna gleba to czynniki, które, oczywiście wraz z wielu innymi, sprzyjały mieszkańcom zachodniej części eurazjatyckiego kontynentu. co prawda, nie omijały ich klęski; jedne były naturalne, jak czarna śmierć, inne wynikały z rywalizacji politycznych, ekonomicznych albo religijnych. Cała seria nieszczęść spadła na Europę w latach 1320–1450: głód, epidemie, wojny, gwałtowny wzrost śmiertelności, spadek wydobycia cennych metali, napór turków; katastrofom tym tawiano czoło z odwagą i inteligencją. 

 

Przeczytaj spis treści, przedmowę i dalszy ciąg wprowadzenia do książki Cywilizacja odrodzenia

 

 

 


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.