Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Wybudzanie. Dramat polski/Interpretacje – Jacek Kopciński

Wybudzanie. Dramat polski/Interpretacje – Jacek Kopciński

Na przekór filozoficznym przeświadczeniom epoki, wbrew dominującym tendencjom teatralnym, wobec obojętności większości badaczy i krytyków, w wąskim gronie utalentowanych entuzjastów, którzy na różne sposoby usiłują zaciekawić swoją twórczością wydawców i dyrektorów scen, powstają dziś teksty stale i od nowa sprawdzające możliwości podmiotowego przeżywania świata w jego wielu wymiarach – pisze Jacek Kopciński we wstępie do książki.

Jacek Kopciński

„Wybudzanie. Dramat polski/Interpretacje”

rok wydania: 2018

wydawnictwo: Instytut Badań Literackich PAN

***

SPIS TREŚCI

Zachęcamy do zapoznania się z książką Jacka Kopcińskiego, której fragment publikujemy poniżej:

 

Selfie makaka o imieniu Naruto trafiło najpierw do ekskluzywnego albumu, w którym fotograf opisał całe zdarzenie, nie spodziewając się, że wywoła w ten sposób światowy spór o prawa autorskie zwierzęcia. W obronie Naruto, którego wizerunek podbił tymczasem Internet, wystąpiła organizacja People for the Ethical Treatment of Animals, domagając się od fotografa pieniędzy na utrzymanie indonezyjskich małp. Sąd w San Francisco orzekł, że prawa autorskie przysługują tylko ludziom, i w styczniu tego roku sprawę zamknął. Nie zamknął jednak dyskusji o prawach naczelnych w świecie homo sapiens. Historia małpiego selfie zainspirowała polskiego dramatopisarza Marka Kochana, który kilka miesięcy po bezprecedensowymi wyroku napisał komedię „Makaki z Celebes”.

Kochan należy do tych autorów, którzy nie gardzą dobrą anegdotą, zwłaszcza gdy celnie opisuje naszą rzeczywistość. Bohaterem jego sztuki nie jest małpa z dżungli, ale człowiek z miasta, typowy przedstawiciel polskiej klasy średniej, który jednak trochę małpę przypomina. Jego specjalnością stała się bowiem mimikra. Czasownik „naśladować” Polacy często zastępują czasownikiem „małpować”, czyli zachowywać się jak małpa w zoo, która dla zabawy przedrzeźnia przyglądających się jej ludzi. Od dobrych kilkunastu lat polska klasa średnia „małpuje” klasę średnią z Niemiec, Francji czy Wielkiej Brytanii, naśladując jej styl życia na wszystkie możliwe sposoby. Polacy zresztą doskonale to wyczuwają. Rodzimych yuppies, a więc młodych profesjonalistów z wielkich miast, którzy szczególnie tu nas interesują, nazywają przecież „japiszonami” właśnie przez skojarzenie z „małpiszonem”.

Ludzi, których zaliczylibyśmy do klasy średniej, wyróżnia też pewien poziom zamożności oraz, co najważniejsze, tendencja do udowadniania sobie i innym, że osiągnęli sukces. Jako że klasa średnia w Polsce dopiero powstaje, rodacy dążenie to odczuwają raczej intuicyjnie. Ci ludzie na pewno są zadowoleni z tego, co mają, albo przeczuwają, że będą zadowoleni z przyszłości, na jaką sobie zapracują. Daje im to z kolei przekonanie, że zajęli wysoką pozycję i że spełnili swój obowiązek – przydatności dla społeczeństwa, realizacji życiowego celu.

Zadowolone z siebie polskie „japiszony” inwestują więc w piękne mieszkania i urządzają je z katalogiem w ręku, kolekcjonują wina i palą drogie cygara, ćwiczą w siłowni i leczą się w prywatnej przychodni zdrowia, jadają sushi, a w sobotnie popołudnia zwiedzają galerie handlowe i siedzą w multikinie. Najważniejsze w ich kalendarzu są jednak wakacje, spędzane obowiązkowo na egzotycznych wyspach, skąd przywozi się rzadkie w Polsce zwierzęta.

Z szympansem, lemurem czy makakiem można pojechać na długi weekend do lasu albo nakręcić z nim film i zawiesić go potem w Internecie, jak uczynił to bohater sztuki Kochana. Oczywiście nie każdego stać na takie zwierzę, podobnie jak na drogie mieszkanie czy „wypasione” auto; w stadzie występują osobniki o wyższych i niższych dochodach, aspiracje mają jednak pokrewne, a style zachowania identyczne. Polski Facebook i Instagram pękają w szwach od kolorowych selfie robionych przed nowym domem, na zagranicznej autostradzie czy w groźnej dżungli. Nasze wirtualne galerie to prawdziwa małpiarnia, wiadomo jednak, że zjawisko zbiorowej mimikry i wizerunkowej obsesji występuje wśród ludzi różnie sytuowanych i mieszkających pod wieloma szerokościami geograficznymi. Kochan zaobserwował je u swoich dorabiających się rodaków w czasach ustrojowej transformacji.

(…)

Kochan zna polską klasę średnią doskonale, od lat bowiem obserwuje jej upodobania i sposób porozumiewania się, jej preferencje polityczne i styl zachowania. Chętnie ją też portretuje w swoich dramatach, wchodząc tam, gdzie przedstawiciele jej różnych gatunków występują najczęściej: do banków, biur, na przyjęcia, do restauracji. Niekiedy siada z nimi przy stole lub przed telewizorem, a nawet podróżuje samochodem. Niczym obserwator zwierząt ma świetny wzrok i słuch, doskonale też potrafi odróżnić odmiany mieszkańców wielkomiejskiej dżungli, która dla niektórych socjologów stanowi matecznik najbardziej pożądanych wartości liberalnego świata – otwartości, tolerancji i kreatywności. Paweł Kubicki w pracy „Miasto w sieci znaczeń” przypisuje je właśnie „nowym mieszczanom”. Swoje rozmyślania o narodzinach nowej klasy średniej Kubicki oparł na stworzonym przez Karla Poppera schemacie społeczeństwa „zamkniętego” i „otwartego”, reprezentantami tego drugiego czyniąc właśnie nową polską klasę średnią. Jej rozwój nazwał „niewidzialną rewolucją”, która z wielkich miast promieniuje na Polskę prowincjonalną – matecznik konserwatyzmu. Rewolucja nowych „otwartych”, „tolerancyjnych” i „kreatywnych” mieszczan powoduje, zdaniem krakowskiego socjologa, „głęboką i radykalną zmianę dyskursu narodowego, który z etnicznego, zamkniętego staje się otwartym, obywatelskim”. Kochan mówi „sprawdzam” tego typu teoriom, należy jednak podkreślić, że na poczynania swoich bohaterów reaguje bez antymodernizacyjnej zajadłości. Docenia przecież osiągnięcia polskich „japiszonów” w wydobywaniu kraju z ekonomicznej zapaści lat dziewięćdziesiątych, przede wszystkim jednak dobrze rozumie ludzką naturę, która niekiedy bardzo upodabnia nas do zwierząt (niezależnie od systemów społecznych, w których żyjemy). Krytykując wady polskich Narutos , sięga więc po różne odmiany komedii, ale dla bezwzględnych drapieżników pozostaje bezwzględny i potrafi wprowadzić do swoich dramatów poważny ton. Zmysł krytyki nie stępił w nim zmysłu autoironii. Przecież jako pisarz, wykładowca akademicki i wzięty specjalista public relations także należy do polskiej klasy średniej.


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.