Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Paweł Skibiński: Narodowcy a konstytucja marcowa

Paweł Skibiński: Narodowcy a konstytucja marcowa

Dyskusji nadawały ton środowiska prawicy narodowej, umiarkowanie konserwatywnej, a jednocześnie realnie opowiadającej się za parlamentarną demokracją, w której suwerenem jest naród polski, który wywalczył niepodległość, a z drugiej strony lewica socjalistyczna, wprawdzie odrzucająca bolszewizm, ale wierząca, że triumf radykalnego socjalizmu jest na wyciągnięcie ręki – pisze Paweł Skibiński w „Teologii Politycznej co Tydzień”: „Zgromadzeni. Sejmowe oblicza”.

Związek Ludowo Narodowy był największą partią polskiej konstytuanty wybranej w 1919 r. Lista narodowej demokracji wygrała wybory w Wielkopolsce i w Królestwie Polskim, a odniosła względną porażkę w Galicji, gdzie triumfowali przedstawiciele ruchu ludowego. Jednak lista endecka była w swej istocie luźną koalicją różnych żywiołów skupionych wokół ZLN, a tendencją procesu politycznego uruchomionego po wyborach było odchodzenie żywiołów luźniej związanych z dawnym Stronnictwem Narodowo-Demokratycznym i tajną Ligą Narodową do partii centrowych, które miały większą zdolność koalicyjną i były przy okazji tolerowane przez naczelnika państwa – Józefa Piłsudskiego. W wyniku tego procesu ZLN pozostał największym klubem sejmowym, ale w praktyce tylko sporadycznie uczestniczył w tworzeniu nietrwałych koalicji rządowych.

Jednak głównym zadaniem ówczesnego Sejmu było przygotowanie pierwszej polskiej konstytucji. Jak słusznie ćwierć wieku później zauważał – pisząc swoją Historię polityczną Polski 1914-1939 – prof. Władysław Konopczyński, narodowiec i poseł na Sejm w latach 1922-1928, sejm ustawodawczy, który opracował i przyjął konstytucję, nie miał jako całość wyraźnego oblicza ideowego. Dominowało – jak już wiemy – centrum, pozbawione spójnej wizji ustrojowej i wyrazistego programu. Dyskusji nadawały ton środowiska prawicy narodowej, umiarkowanie konserwatywnej, a jednocześnie realnie opowiadającej się za parlamentarną demokracją, w której suwerenem jest naród polski, który wywalczył niepodległość, a z drugiej strony lewica socjalistyczna, wprawdzie odrzucająca bolszewizm, ale wierząca, że triumf radykalnego socjalizmu jest na wyciągnięcie ręki. Na Wschodzie bowiem powstawało państwo rad, a na Zachodzie – choćby w Niemczech i Wielkiej Brytanii – partie socjaldemokratyczne zaczynały dominować w polityce. Prawo w tej wizji było narzędziem do przeprowadzenia głębokich reform społecznych i zburzenia tradycyjnego społeczeństwa.

Głównymi polami sporu były kwestia wyboru prezydenta (czy przez Zgromadzenie Narodowe – jak w modelowej demokracji tego czasu, czyli w III Republice francuskiej, czy w powszechnym głosowaniu), powstania senatu – jako drugiej izby parlamentarnej, gdzie możliwa byłaby refleksja nad stanowionym w sejmie prawem, a także kwestia pozycji katolicyzmu – jako religii ogromnej większości Polaków – w systemie wartości państwowych. Niestety nie dyskutowano w ogóle niemal nad ultrademokratyczną i nieskuteczną proporcjonalną ordynacją wyborczą, która umożliwiała nadmierne rozdrobnienie polityczne sejmu, utrudniające z kolei powstanie stabilnych koalicji rządowych.

W tej sytuacji, gdy skrzydła parlamentu się blokowały, a decydował amorficzny ideowo środek izby powstało dzieło kompromisowe – jakim okazała się ustawa zasadnicza. Mogło ona powstać dzięki współpracy, a niekiedy rywalizacji, między partiami centrum – głównie ludowcami i Narodową Partią Robotniczą, a prawicą – czyli chadekami i endekami. Senat zaistniał na kartach konstytucji, ale nie pozwolono prawicy zróżnicować jego składu od sejmu przez wprowadzenie wirylistów (czyli osób, które zasiadałyby w jego składzie nie na skutek proporcjonalnych wyborów, ale z racji pełnienia ważnych funkcji społecznych) i w praktyce ograniczono do minimum prawo senackiego weta (odrzucanego przez Sejm niewielką większością kwalifikowaną). Prezydent był z kolei wybierany przez Zgromadzenie Narodowe. Religia katolicka z kolei stała się prima inter pares wśród zróżnicowanych wyznań obywateli nowego państwa.

Konstytucja wprowadzała także bardzo szeroki katalog praw obywatelskich, także społecznych, których zapewnienia nowe państwo w praktyce nie było w stanie udźwignąć. Prawica w tej materii nie protestowała, uważając, że jest to konieczny ukłon w stosunku do nastrojów epoki – konieczne ustępstwo wobec aspiracji mas ludowych i bariera przed naporem bolszewizmu.

Kompromisowemu nastawieniu ze strony prawicy narodowej towarzyszył ślepy radykalizm lewicy, która uważała – jak przy wielu innych okazjach – że koniecznym warunkiem istnienia demokracji jest realizacja proponowanych przez nią rozwiązań. Przypomnijmy, że PPS głosował przeciw konsekwentnie demokratycznej – jak dziś sądzimy – ustawie zasadniczej. 

Podczas toczonej przez dwa lata – ze zmienną intensywnością – dyskusji ustrojowej poważniejsze role odegrało kilku przedstawicieli obozu narodowego: wybitny lwowski prawnik, Edward Dubanowicz, ks. Kazimierz Lutosławski, pomysłodawca polskiego krzyża harcerskiego i lider polskiego skautingu, a także stryj jednego z najwybitniejszych polskich kompozytorów XX w. – Witolda oraz Stanisław Głąbiński, ówczesny szef klubu endeckiej patii – Związku Ludowo-Narodowego. Kluczową rolę w opracowaniu, a zwłaszcza sejmowym procesie legislacyjnym, który doprowadził do przyjęcia pierwszej po odzyskaniu niepodległości ustawy zasadniczej odegrał też jeszcze przedstawiciel obozu narodowego – pochodzący z Wielkopolski marszałek Sejmu Ustawodawczego, Wojciech Trąmpczyński.

Odcisnęli oni pewne piętno na kształcie marcowej konstytucji, co widać m.in. w preambule tego dokumentu. Czytamy w niej wzruszające i ważne słowa, wyznaczające aksjologię polskiego porządku ustrojowego: W Imię Boga Wszechmogącego!  My, Naród Polski, dziękując Opatrzności za wyzwolenie nas z półtorawiekowej niewoli, wspominając z wdzięcznością męstwo i wytrwałość ofiarnej walki pokoleń, które najlepsze wysiłki swoje sprawie niepodległości bez przerwy poświęcały, nawiązując do świetnej tradycji wiekopomnej Konstytucji 3-go Maja — dobro całej, zjednoczonej i niepodległej Matki-Ojczyzny mając na oku, a pragnąc Jej byt niepodległy, potęgę i bezpieczeństwo oraz ład społeczny utwierdzić na wiekuistych zasadach prawa i wolności, pragnąc zarazem zapewnić rozwój wszystkich Jej sił moralnych i materjalnych dla dobra całej odradzającej się ludzkości, wszystkim obywatelom Rzeczypospolitej równość, a pracy poszanowanie, należne prawa i szczególną opiekę Państwa zabezpieczyć — tę oto Ustawę Konstytucyjną na Sejmie Ustawodawczym Rzeczypospolitej Polskiej uchwalamy i stanowimy.

Autorem tego tekstu był właśnie, wspomniany przed chwilą, ks. Kazimierz Lutosławski.

Dzieło marcowe zmierzało do rozwinięcia energii narodowej i wyzwolenia sił społecznych, do zabezpieczenia praw obywatelskich pod opieką zrównoważonych władz – podsumowywał konstytucję marcową prof. Władysław Konopczyński. Byłoby ono niemożliwe bez konstruktywnego wkładu przedstawicieli prawicy narodowej.

Paweł Skibiński

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

05 znak uproszczony kolor biale tlo RGB 01


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.